Ostoya
Nowicjusz
Dołączył: 03 Wrz 2020
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:56, 03 Wrz 2020 Temat postu: Ja w roku 1994 trafiłem do Sanatorium w Krośnicach |
|
|
Jak widzę, niewiele osób przyznaje się do pobytu tam. Mój trwał dwa tygodnie (teoretycznie, według dokumentu, jaki dano mamie do ręki, bez podpisu i pieczątki) a praktycznie około miesiąca, bo Pani ordynator Halina Grzyb albo Grzybowska (nie pamiętam zbyt dokładnie tego nazwiska) nie uznała wykorzystanej w międzyczasie przepustki do domu za składnik czasu przewidzianego na hospitalizację. Aha, przepustka, nazywana była w tamtejszym żargonie "urlopem", choć przecież nikt mnie, ani innych dzieci do żadnej pracy tam nie zmuszał. O dokładniejszych szczegółach mojej historii opowiem może w następnym wpisie. W końcu nie po to jest się na forum, żeby tylko raz coś wkleić i zamilknąć na wieki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|