Forum www.naszekrosnice.fora.pl Strona Główna www.naszekrosnice.fora.pl
Forum dla wszystkich którzy byli w Sanatorium w Krośnicach - słynny "kurort koło Milicza"...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Byłem 1975

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.naszekrosnice.fora.pl Strona Główna -> Byłem/byłam w Krośnicach w latach 1970-1979
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
apliko
Nowicjusz



Dołączył: 26 Lis 2022
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:37, 26 Lis 2022    Temat postu: Byłem 1975

Byłem pod koniec roku szkolnego w 1975 plus miesiąc wakacji. Muszę chyba tam podjechać, żeby uruchomić pamięć, bo wydaje mi się, że praktycznie wszystko wyparłem.
Nie mam obecnie pewności ile z tych wspomnień to fakt.

Wychowawca o nazwisku Kwiecięń, czy Kwiatkowski - był taki? O dość grożnym wyglądzie, z krzaczastymi brwiami, ale w rzeczywistości spoko gość.

Mieszkałem na poddaszu w wieloosobowej sali w budynku przed którym był spory teren zielony a dalej brama wyjściowa. Po wyjściu za bramę kawałeczek uliczka na wprost po prawej stronie był mały sklepik spozywczy do którego "dla wyróznionych" były organizowane wyjścia podczas których mogli sobie coś kupić. Pieniądze były zdeponowane u wychowawców i zakup musiał być "zatwierdzony" na miejscu w sklepie przez wychowawcę. Z reguły była to oranżada i cukierki pudrowe miętowe.

Gdzieś z tyłu była szkoła w postaci półokrągłej przybudówki do której się wchodziło po schodach na wysoki parter. Malutka klasa, ławki z kałamarzem na srodku.

Z boku budynku chyba tez po schodkach był gabinet logopedy czy kogoś w tym stylu. Musiałem tam łazić i czytać na głos księżki które mi podsuwał albo pisac dyktanda.

Badanie EEG to pamietam wyraźnie, bo mnie bardzo ciekawiło. Łózko z materacem z gęstej spręzyny/siatki metalowej wewnątrz klatki też z dość gestej siatki metalowej (teraz wiem, ze to ekranowanie pól elektrycznych było). Na głowę mi załozyli czapeczkę/siatkę z cholernie uwierającymi metalowymi elektrodami. na oczach miałem jakies takie okulary jak się pózniej okazało z lampkami. Potam dłuuugo lezałem z zamknietymi oczami i odpowiadałem na pytania, słuchałem muzyki, słuchałem róznych dźwięków pukanie stukanie itp, błyskały mi te okulary.

Jak czytam innych, to faktycznie jak przez mgłę coś z elektroprądami na udzie mi się kojarzy, ale słabo. Zwłaszcza, ze ja i przed tym "sanatorium" miałem elektrycznie wypalane kurzajki (ooo, to się pamieta, uwierzcie) a i póżniej w zyciu ze względu na korzonki elektropradów dostałem tyle, ze nic to dla mnie niezwykłego. Zadnych elektroprądów z krośnic które byłyby dla mnie dyskomfortowe sobie nie przypominam, więc albo ich nie miałem,albo te wspomnienia wyparłem.

Te zastrzyki to wg mojej wiedzy 10cm witaminy C było, które faktycznie boli raz ze względu na pojemność zastrzyku, a dwa ze względu na specyfikę rozchodzenia się tego po organiźmie. Z medyczno-zdrowotnego punktu widzenia nie miało to zadnego uzasdanienia, ale jako kara już jak najbardziej tak. Tych zastrzyków sobie też nie przypominam, ale może dlatego, że jeszcze wczesniej ze względu na notoryczne zapalenia zatok doskonale pamiętam koszmarną szklaną strzykawę z igłą jak wiertło wypełnioną mlecznobiałą zawartością (zapewne penicylina).

Czy kojarzycie, zeby na głównej ulicy idąc od stacji do sanatorium był spory tartak? Bo ja mam taka migawkę w pamięci podpartą zapachem suszących się tam stosów drewna.

Pamiętam tez wycieczki (rzadkie!) nad jakąś rzeczkę, z koszami z chlebem i kiełbasą do jedzenia oraz z metalowymi bańkami z serwatką do picia. rzeczka była płyciutka przez co kompletnie bezpieczna, ale do połażenia po wodzie i pochlapania się wzajemnego jak znalazł. Rzeczka płynęła w niewielkim parowie i gdy sie do niej dochodziło ścieżką przez pole praktycznie nie było jej widać aż do momentu dojścia bardzo blisko.

Z kolegami relacje raczej miałem dobre (nie pamietam konfliktów) ale od dzieciaka byłem w zuchach i w harcerstwie więc przebywanie w grupie było dla mnie jak najbardziej naturalne.

Pamietam też, że mieliśmy uszyte jakieś takie mundurki (pełne ubranie, nie fartuszek) które musielismy traktować jak relikwie i które moglismy zakładać tylko na jakieś specjalne okazje typu odwiedziny rodziców albo jakas impreza zorganizowana przez samo sanatorium.

Muszę tam pojechać. Może to mi wydłubie z pamięci więcej wspomnień. Z drugiej zaś strony zastanawiam się, czy to ma sens, bo jest to dla mnie zamkniety etap zycia, który na moje obecne zycie wpływu już nie ma i te wspomnienia niczego nie wniosą do mojej psychiki ani na plus ani na minus.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
WSND
Administrator



Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:14, 28 Lis 2022    Temat postu:

Było dwóch „wychowawców” o nazwisku Kwiecień. Jeden był Jan a drugiego imię zapomniałem. Jeden był młodszy a drugi starszy? Ojciec i syn? Zasadniczo byli w porządku. Pracowali na „siódemce”.
A logopeda pracował na „ósemce” i nazywał się Stanisław Piotrowski.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez WSND dnia Pon 9:14, 28 Lis 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.naszekrosnice.fora.pl Strona Główna -> Byłem/byłam w Krośnicach w latach 1970-1979 Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin